OBLUBIENICA I DUCH- OJCOWSKA MIŁOŚĆ BOGA
A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha. Rz 8, 11
W kulturze żydowskiej był taki czas, kiedy młodzieniec przechodził spod opieki matki pod wychowanie ojca. Na potrzeby niniejszego rozważania przyjmijmy tą alegorię w stosunku do naszego duchowego dziecka. Czuła Miłość Matczyna sprawiła, że młodzieniec jest w Bogu permanentnie zakochany. O swojej miłości chciałby powiadomić cały świat uważając, że gdy ten tylko zobaczy te promienne iskry, niechybnie się nawróci. Tym samym bywa rozczarowany, gdy tak się nie dzieje, zwłaszcza kiedy grono przyjaciół zamiast powiększać się, w tajemniczy sposób się kurczy.
Do tej pory czuł się z Bogiem złączony poprzez rytuał mlecznego pokarmu. Teraz, kiedy trochę zmężniał, już wie, że oglądanie się za słodyczą jest już nie na miejscu. Zauważył więc, że nie jest jednością ze swoją Czułą Matką, a odrębnym organizmem, a dobroć, której doświadczył, płynie nie z niego samego, a z Boga. Przeżywa więc swój pierwszy kryzys, kryzys grzeszności. Duch Boży delikatnie oświeca mu duszę, tak, że młodzieniec dostrzega w sobie nowe przestrzenie, o których nic nie wiedział, a wymagają uporządkowania, uleczenia i przebaczenia. Tak się właśnie rozpoczyna długi proces wychowawczy zwany też oczyszczeniem, kończący się śmiercią, a jest on możliwy w atmosferze zaufania i miłości, jaką opisałam wcześniej.
Bywa jednak, że światło prawdy, które rozświeca młodzieńczą duszę, staje się przyczynkiem pewnego rodzaju jego radykalizmu. Trzeba przyznać, że wszystkie zalecenia Ojca stara się wypełniać w sposób apteczny i dobrze byłoby, gdyby na tym poprzestał. Wypływa to z ogromnego pragnienia bliskości z Tatą, ale innych, swoim zachowaniem, od tej bliskości radykalnie odpycha. Chętnie napomina, poprawia, łatwo innych wysyła do piekła, a tym samym za chwilę wdrapuje się na kolana Ojca i mlaska w zachwycie nad wspomnieniem mlecznego pokarmu. Taki z niego jeszcze dzieciak, ale bywa dla innych bardzo kłopotliwy. Proszę jednak o pewnego rodzaju wyrozumiałość wobec naszego młodzieńca. Miłość, której doświadczył wzbudziła w nim poczucie wyjątkowości. Nie dopuszcza do siebie myśli, że Tata kocha również inne dzieci. Jest to dość niechlubny przywilej neofity. Bóg to dobry Pedagog i Tata. Z kolan dziecka nie zrzuci, ale przyjdzie czas, kiedy duchowy człowiek będzie się jeszcze tego radykalizmu wstydził.
Komentarze
Prześlij komentarz