W obronie Marii Magdaleny
"Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym»." Mk 7, 21-23
Czysta Miłość przeraża. Mamy wrażenie jakoby Bóg chciał nas okraść z przyjemności kochania. Dlatego, my, ludzie, każdą miłość chlelibyśmy upodlić, sprowadzić jedynie do fizyczności, czego w sposób okrutny doświadczyła i doświadcza wciąż postać świętej Marii Magdaleny. Bowiem władca, tego świata, wmówił nam, że miłość jest równoważna z namiętnością. Kłamca, nie dopowiedział, że każda emocja zamknięta jest w czasie. Dlatego łatwo poddajemy się chwili w nadziei, że jest wieczna, a ona przemija pozostawiając: toksyczne związki, zdrady, rozwody, łzy i rozpacz, albo nadzieję, że to nie ta, ale następna, i następna, i następna. Jednak każda inna, nawet nowa, nas nie wypełnia. Pustka się rozszerza. Czysty Duch przegrywa z ludzkim sercem. Wydaje nam się, że jak nie widzimy Boga, to Go nie ma. Bo jak niewidzialny może kochać? To kolejne oszustwo księcia ciemności. Ukryć przed człowiekiem Bożą miłość. On nią wzgardził, a Ty możesz ją przegrać. Ale czy Miłości Boga można doświadczyć? Niech odpowiedzią będą słowa Świętej Teresy od Jezusa, zawarte w Księdze Życia, która wspomina wydarzenie, które miało miejsce w klasztorze w Avili w 1560 r:
Widziałam anioła, stojącego tuż przy mnie z lewego boku, w postaci cielesnej (...). Nie był wysokiego wzrostu, raczej mały, a bardzo piękny. Z twarzy jego płonącej niebieskim zapałem znać było, że należy do najwyższego rzędu aniołów, całkiem jakby w ogień przemienionych. Musiał być z rzędu tych, których nazywają cherubinami (...). Ujrzałam w ręku tego anioła długą, złotą włócznię, a grot jej żelazny u samego końca był jakby z ognia. Tą włócznią kilka razy przebijał mi serce, zagłębiając ją aż do wnętrzności. Za każdym wyciągnięciem włóczni miałam to uczucie, jakby wraz z nią wnętrzności mi wyciągał. Tak mnie pozostawił całą gorejącą wielkim zapałem miłości Bożej. Tak wielki był ból tego przebicia, że wyrywał mi z piersi te jęki, o których wyżej wspomniałam. Ale taką zarazem przewyższającą wszelki wyraz słodycz sprawia mi to niewypowiedziane męczeństwo, że najmniejszego nie czuję w sobie pragnienia, by ono się skończyło i w niczym innym dusza moja nie znajduje zadowolenia, tylko w samym Bogu. Nie jest to ból cielesny, ale duchowy, chociaż i ciało niejaki, owszem, nawet znaczny ma w nim udział. Taka mu towarzyszy słodka, między Bogiem a duszą, wymiana oznak miłości, że opisać jej nie zdołam, tylko Boga proszę, aby w dobroci swojej dał zakosztować jej każdemu, kto by mnie nie wierzył (Księga Życia, rozdz. 29, 13).
Powiesz, że to przecież święta, a ja... Zaufaj Bogu, a doświadczysz cudu Miłości.
Komentarze
Prześlij komentarz