Wołanie Ojca- Przyjaciel w drodze do Domu
«Wybiorę się z nim w drogę. Nie bój się! Zdrowi wyjdziemy i zdrowi powrócimy do ciebie, ponieważ droga jest bezpieczna». Tb 5, 17
Córce
Dorastające dzieci uczą nas, rodziców, granic swojej wolności. Kończy się bowiem proces naszego niemal symbiotycznego współistnienia, a rozpoczyna się proces wychodzenia z domu. Chociaż w rodzicielskich sercach jest jeszcze pragnienie ustrzec dorastające dziecko przed upadkiem, to choć z wielkim bólem, ta wolność dziecka staje się granicą, której nie można nam przekroczyć. Doświadczamy, że owe granice są więc darem, ale również bólem Rodzicielskiego Serca. Pozostaje nam milcząca obecność, tak bliska naszemu Niebieskiemu Ojcu. Dotykamy niemal namacalnie tajemnicy daru wolności, który Bóg o wiele doskonalej od nas szanuje.
Chociaż boli nas, rodziców, dorastanie dzieci, to jednak w stosunku do Boga postępujemy jak i one. Buntujemy się wobec Boskiej obecności w naszym życiu. Chcemy o sobie stanowić samodzielnie obawiają się, że Bóg, jako rodzic, okradnie nas z całej przyjemności życia. Wybieramy więc tą ziemską lepiankę, jako konkret i największe szczęście, jednak to co należy do ziemi niechybnie przeminie.
A przecież Bóg obiecał nam życie! Dał nam klucz do Niebieskich Apartamentów. Obietnicę zamieszkania w Nim i z Nim. Wolna wola, którą nas obdarzył powinna rozpalić w nas pragnienie odnalezienia tej wspaniałej komnaty. Dał nam ku temu stosowny drogowskaz i pomoc. Eucharystię!
Droga do Domu Ojca, to niebezpieczna wyprawa, na którą trzeba się stosowanie przygotować i na któą nie powinniśmy iść sami. To bowiem, nie alejka w parku, ale prawdziwy życiowy survival. Przetraw na niej ten, kto będzie złączony z Ojcem. Jak? Przez Syna.
Nic więc dziwnego, że dobry Ojciec daje nam Jezusa za przewodnika po tym ziemskim, dzikim terenie. Kto czytał Ewangelię, nie może powiedzieć, że Syn Boga, to domator, z kapciami na nogach. Nie łatwo jest Jezusowi dotrzymać kroku. Jeśli tylko będziemy Go przyjmować w Eucharystii, niechybnie nas powoła do dalekiej drogi. Nie oznacza to, że nagle zostaniemy księdzem lub zakonnicą, chociaż i tak może być, ale to już inna opowieść zarezerwowana dla Oblubieńca i Oblubienicy, a my chcemy najpierw na swojej drodze spotkać Przyjaciela, a kto wie może i Mistrza Życia Duchowego.
Komentarze
Prześlij komentarz