Droga Miłości- na polu Booza

 Powiedział Booz do Rut: «Słuchaj dobrze, moja córko! Nie chodź zbierać kłosów na innym polu i nie odchodź stąd, ale przyłącz się do moich dziewcząt. Spójrz na pole, na którym pracują żniwiarze, idź za nimi. Oto kazałem młodym sługom, aby ci nie dokuczali. Kiedy będziesz miała pragnienie, idź do naczyń napić się tego, co będą czerpać młodzi słudzy».Rt 2, 8-9

 

Przylgnęłam do Ciebie jak do kobiety współczującej, tej której miecz bólu przeszył serce. I choć nosisz wiele, pięknych tytułów, nie umiem Cię nazwać inaczej. Byłaś mi wtedy jedyną bliską osobą, współcierpiącą. Delikatną i cichą. Tak trudno mi jest nazwać Cie Matką, gdyż byłaś mi Przyjaciółką. Matce nie mówi się przecież tych trudnych słów, gorzkich słów o zranionej kobiecości. To można tylko powiedzieć innej kobiecie. W zaufaniu, w skrytości, szeptem. Nie chodzi bowiem o tkliwość, którą niesie matczyna pociecha, a zrozumienie, które daje milcząca przyjaźń.

Tak więc przylgnęłam do Ciebie. Połączyła nas tajemnica zawierzenia. Zawierzyłam się Tobie w całości, choć jeszcze Cię nie znałam. Codzienne, różańcowe, przebywanie odsłoniło mi Twoje tajemnice. I tak podjęłam wysiłek pracy na żniwnym polu. Twojego Syna. 

Nigdy nie zapomnę jaką radość sprawiło Ci ziarnko gorczycy, które przyniosłam do Twojego Domu. Moją Miłość. To dar od Mojego Pana. Kładę go na Twoim łonie i proszę pomóż mi ustrzec tego skarbu, abym już nigdy nie trafiła na targ niewolnic.



 



Komentarze

Popularne posty